Wycieczka weekendowa - Gorce i Beskid Wyspowy

 Wycieczka weekendowa - Gorce i Beskid Wyspowy.


  Wycieczka listopadowa 2020 roku była kolejną wyprawą, której celem były dwa szczyty Korony Gór Polskich. Z Agą wybraliśmy się zdobyć Turbacz - najwyższy szczyt Gorców i Mogielicę w Beskidzie Wyspowym. Obawy były jaka będzie pogoda, ale jak zawsze powtarzam - dla dobrych ludzi jest dobra pogoda, i to się kolejny raz sprawdziło. Wyprawa okazała się przednia, mimo kilku niespodziewanych utrudnień.

  19 listopada w czwartek wyjechaliśmy z Włocławka ok. 11, mając do przejechania ok. 460 km. Trasa liczona na ok. 5 godzin sprawdziła się i ok. 16 zameldowaliśmy się w "Agroturystyka Skalne" w miejscowości Szczawa.  
  Kwatera spełnia wymagania każdego. Wygodne pokoje, dobrze wyposażony aneks kuchenny, parking, przystępne ceny i fantastyczny widokPojechaliśmy z Agą do Lubomierza gdzie zrobiliśmy zakupy, a w zajeździe "Czarny Pstrąg" kupiliśmy, na wynos oczywiście, obiadek. I to jedzonko z zajazdu gorąco polecam. Wieczór karciany i spanko.

  W piątek 20 listopada, ok.8.00 po śniadaniu, wybraliśmy się do Koninek, aby zgodnie z planem zielonym szlakiem wejść na Turbacz (1310 m n.p.m.). Nie mogliśmy jednak znaleźć wejścia na ten szlak. Dojechaliśmy więc do Ośrodka Narciarskiego Koninki, gdzie chcieliśmy wjechać wyciągiem narciarskim (PRL się kłania - pojedynczy, jedzie ok. 11 minut) na Tobołów i stamtąd ruszyć na Turbacz. Od stróża parkingowego dostaliśmy informacje, że wyciąg nie działa i można wejść trasą pod wyciągiem, na co się zdecydowaliśmy. Wyobraźcie sobie teraz 1,5 km trasę narciarską, gdzie dolna stacja mieści się na wysokości 652 m. n.p.m., a górna - Tobołów na wysokości 953 m n.p.m. 
Na trasie narciarskiej-widok na Koninki
  Ruszyliśmy ok. 9, a wejście naprawdę nie było łatwe: strome i ciągłe przewyższenie (300 m) oraz bardzo śliska nawierzchnia mocno je utrudniały.  Na stacji krótki odpoczynek i łagodne przejście przez Suhorę (1000 m n.p.m.), gdzie mieści się obserwatorium astronomiczne, na Obidowiec (1106 m n.p.m.). Podczas wędrówki zaczął padać śnieg, ale nam to w ogóle nie przeszkadzało. Wręcz odwrotnie - dodawało uroku wędrówce. Z Obidowca czerwonym szlakiem skierowaliśmy się w stronę Turbacza. Szlak jest łagodny i bardzo urozmaicony, dzięki czemu nudy nie ma. Ślady wilka i miejsce pamięci katastrofy lotniczej w maju 1973 r. oraz przepiękne widoki to atrakcje, które trzeba zobaczyć. Pokryta szadzią śnieżną ziemia pod bezpośrednim wejściem na szczyt fantastycznie prezentowała się na zdjęciach. Warto dodać, że podczas całej wyprawy minęliśmy się z ludźmi w liczbie 3. 
Na Turbaczu
Śnieg przyjęliśmy ze śmiechem
  Turbacz został zdobyty przez nas przed południem, ku naszemu wielkiemu zadowoleniu. Dość mocny wiatr nie pozwolił nam długo rozkoszować się krajobrazem i odpoczywać na Turbaczu i ruszyliśmy do "Schroniska na Turbaczu". Po 5 minutach dotarliśmy do schroniska i zdecydowanie większej liczby turystów. W schronisku zjedliśmy pomidorową i wypiliśmy smakowite Piwo Gorczańskie Turbacz. Oczywiście najważniejszą czynnością było ostemplowanie mojej dokumentacji Korony Gór Polskich. Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy niebieskim szlakiem do Koninek. Trasa również urozmaicona: mijaliśmy Czoło Turbacza (1259 m n.p.m.), Szałasowy Ołtarz, który powstał dla upamiętnienia mszy odprawionej tu przez ks. Karola Wojtyłę w 1953 r., Suchy Groń (1043 m n.p.m.) i ostoję głuszca. Trasa nie wymaga dużego wysiłku i jest bardzo przyjemna, co nie skłaniało nas do szybkiego marszu. Ok. 15.30 dotarliśmy do stacji narciarskiej i parkingu. Podsumowując trasa liczyła ponad 16 km i przewidziana była na 5,5 h. Spokojnie, bez pośpiechu i zadyszki, można zmieścić się w tym czasie.
  Przebraliśmy koszulki, buty i zmęczeni, ale zadowoleni wyjechaliśmy do naszej kwatery. Po drodze kupiliśmy obiad w naszym znanym i ulubionym zajeździe. Wieczór zaczynał się bardzo wcześnie, bo zmrok zapadał już po 16. Ustaliliśmy plan na wędrówkę sobotnią, delikatne karty i telewizja wprowadziły nas w stan senny, co skrupulatnie wykorzystaliśmy.
  
  W sobotę, 20 listopada, po śniadaniu, wyjechaliśmy na parking Szczawa - Bukówka, skąd mieliśmy plan wejścia niebieskim szlakiem na Mogielicę ( 1170 m n.p.m.). Wejście liczone na ok. 6 km i 2,5 h, przez moje błędne decyzje, brak nawigacji i GPS zamieniło się w trasę 15,5 km. Dodatkowo zeszliśmy ze szczytu w złą stronę i przy dużej dawce szczęścia wróciliśmy do domu, ale po kolei. 
W drodze na Mogielicę
  Ruszając z parkingu przed 9, powinniśmy skręcić zaraz w lewo, chociaż nie było żadnego znaku, że szlak skręca. Poszliśmy prosto docierając do rozwidlenia, na którym podjęliśmy decyzję wejścia na trasę bez szlaku. Kierowaliśmy się po omacku, według mapy papierowej, a kiedy trafiliśmy na oznaczenia szlaków jazdy konnej wydawał się, że wszystko się zgadza. Kiedy zaczęliśmy schodzić w dół, zaniepokojeni sięgnęliśmy po telefon. Udało się uruchomić w końcu nawigację i dzięki niej uzmysłowiliśmy sobie, że jesteśmy niedaleko wejścia na szlak......, ale zielony. Tak trafiliśmy na szeroką, przyjemną trasę, na której mieliśmy okazję spotkać wielu spacerowiczów i miejsce pamięci Partyzantów z 1 Pułku  Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej. Bardzo przyjemne, ale długie podejście pod Mogielicę urozmaicały nam piękne widoki, ośnieżone drzewa oraz ogrom ludzi schodzących, zbiegających i odwrotnie. Zatrzymaliśmy się na chwilę przy krzyżu na punkcie widokowym pod samym szczytem i ok. 12 dotarliśmy do zatłoczonej Mogielicy
Widok z Mogielicy
  Mnóstwo ludzi, dzieci, psy, ogniska z kiełbaskami - czuliśmy się jak na pikniku. Trudno było dopchać się do tablicy ze skrzyneczką i wbić pieczątkę do mojej prywatnej dokumentacji.  Wejście na wieżę widokową zabronione, ale i tak panorama ze szczytu cudowna. Dodatkowo jest tablica upamiętniająca katastrofę lotniczą na stoku Mogielicy samolotu Heinkel 111 w 1944 r. Polecam ten szczyt każdemu. 
Na szczycie Mogielicy
  Wymiana zdań z dziewczyną, która zamierzała zejść, tak jak my wchodziliśmy i kiepskie oznaczenia szlaków na wieży spowodowały błędną decyzję. Chcieliśmy zejść szlakiem niebieskim, którym nie udało się wejść, mając na względzie czekający na parkingu samochód. Zaczęliśmy schodzić szlakiem niebieskim, bardzo stromym, oblodzonym. Pomagały kije. Kiedy zeszliśmy do łagodnej trasy, oczom naszym ukazał się szlakowskaz na Jurków. A to oznaczało, że poszliśmy w drugą stronę. Powrót nie wchodził w rachubę, więc kontynuowaliśmy marsz. Byliśmy dość zmęczeni, ponieważ do prawie 16 km dołożyliśmy kolejne 6 km. Wprawdzie schodzenie nie było trudne, ale w nogach czuliśmy trasę. Kiedy dotarliśmy do miejscowości Jurków najważniejszą sprawą był powrót i tu całkowita klapa. Do Szczawy mieliśmy prawie 27 km., a o busie lub innej komunikacji w sobotnie popołudnie mogliśmy pomarzyć. Zrezygnowani, a ja wściekły  na siebie za błąd popełniony na Mogielicy, ruszyliśmy piechotą. Dodatkowo padł mi telefon, więc nie mogłem nawet zadzwonić po naszą gospodynię. Pech do kwadratu. 
  Małe światełko zaświeciło się, kiedy na machanie Agnieszki, zatrzymał się młody mężczyzna i zaproponował podwiezienie do Mszany Górnej. Piękna sprawa i podziękowania dla niego ogromne. Teraz już tylko 15 km. do auta. Decyzja natychmiastowa - taksówka i za pół godziny wsiadaliśmy do swojego auta. Zmęczenie i stres zdominowały zdenerwowanie i wściekłość. Podjechaliśmy oczywiście po obiadek do zajazdu i wróciliśmy do kwatery. Właścicielka, słysząc nasze opowiadanie o zagubieniu drogi, stwierdziła, że to zdarza się nie po raz pierwszy i całe szczęście, że zdążyliśmy przed zmrokiem. Smaczny obiad i zmęczenie niespodziewanie długą trasą spowodowały szybką decyzję o tym, aby położyć się spać. 

  W niedzielę 21 listopada spakowaliśmy się, zjedliśmy śniadanko i po pożegnaniu miłych gospodarzy pensjonatu wyruszyliśmy w powrotną drogę do Włocławka, gdzie zameldowaliśmy się po 14. 
  Gorce i Beskid Wyspowy bardzo gorąco polecam na wyprawy dla każdego. Można zobaczyć wspaniałą część Polski, która gwarantuje fajne przeżycia i atrakcje. 


Podejście na Tobołów


Widok na Obidowiec

Wilczym tropem

Miejsce katastrofy lotniczej w drodze na Turbacz

Pod Turbaczem


Widok na Mały Groń

Zejście z Turbacza

Obelisk Partyzantów AK


Punkt widokowy pod Mogielicą



Miejsce upamiętniające katastrofę samolotu Heinkel

Schodząc z Mogielicy


Share this:

CONVERSATION