Majowe Bieszczady 2020 r.

Majowe Bieszczady 2020 roku.

  "Zabieszczaduj dzisiaj z nami, niech pokłonią Ci się połoniny, zabieszczaduj razem z aniołami, lot swój kieruj do Górnej Wetliny. Zabieszczaduj znowu z nami, tutaj czas anielsko płynie, każdy potok gada z aniołami, o bieszczadzkiej wspomina krainie."

  Tęsknota za Bieszczadami i chęć wyrwania się na krótki urlop to główne przyczyny wspaniałej, kolejnej wyprawy w Bieszczady. Wyjazd w piątkę okazał się na piątkę. Z Włocławka wyjechaliśmy w środę 20 maja po 8 rano, a przed nami do przejechania było około 600 km. Zatrzymaliśmy się w Cisnej ok. 17, aby zrobić zakupy i przyznam, że tak cichej Cisnej nie pamiętam. Pozamykane knajpki, stragany, kilka aut na parkingu i tylko sklepy spożywcze otwarte.

  Do miejsca zakwaterowania dotarliśmy popołudniową porą, ale miejsce nie byle jakie. Udało mi się bowiem zarezerwować Gospodarstwo agroturystyczne "Noclegi z żarełkiem" w Ustrzykach Górnych, gdzie nocowaliśmy podczas naszej drugiej wyprawy w Bieszczady. Pani Tereska Paraniak to cudowna gospodyni, pracownica Bieszczadzkiego Parku Narodowego, urocza kobieta, fantastyczna kucharka. Oczywiście obiadokolacje w postaci knyszy, gołąbków i kotletów to cymes i rarytas, którego może pozazdrościć kto nie jadł. Widok strażnicy granicznej, na Połoninę Caryńską i bliskość kultowego Kremenarosa, a do tego spokój i cisza - czegoż więcej potrzeba?!
Widok na Bukowe Berdo i Krzemień
  W czwartek po śniadanku ok. 9 weszliśmy na czerwony szlak prowadzący na Szeroki Wierch. Szeroki Wierch to cztery wierzchołki - 1240, 1268, 1293 i 1315 m n.p.m. Ten najwyższy to Tarniczka. Początkowo droga asfaltowa, szeroka, po przekroczeniu Terebowca wchodzimy w las. Trasa nie jest wymagająca, podejścia nie są zbyt męczące. Na szlaku niewielu turystów. Po osiągnięciu górnej granicy lasu wyszliśmy na połoniny. Zaczęły się piękne widoki, ale i zmagania z porwistym wiatrem. Teraz podejścia częstsze, ale przeplatane zejściami i wypłaszczeniami. Idąc widzimy Bukowe Berdo, Krzemień, super widok na Tarnicę a w dole Wołosate. Na północnych stokach śnieg. Odpoczynki robimy bardzo krótkie ze względu na porwisty wiatr, który powoduje, że po dwóch minutach robi się zimno. Turystów jest już znacznie więcej. Ok. 12 osiągamy nasz cel, z którego doskonale widać idących na Tarnicę z Wołosatego, Przełęcz Goprowską i Bukowe Berdo z Krzemieniem. Widać też Rozsypaniec, ale żadnego turysty na tym szlaku. Doceniam teraz wejście na Tarnicę przez Szeroki Wierch, dłuższe niż z Wołosatego, ale bezkonkurencyjne jeśli chodzi o krajobrazy. Przewyższenia ponad 600 metrów właściwie na tak długiej trasie mocno się nie odczuwa. Zejście do Ustrzyk to tylko przyjemność, a największa z tego, że turytów coraz więcej, a my schodzimy ze szlaku. Po 14 meldujemy się na kwaterze, a więc przejście trasy zajęło nam ok. 5 godzin. Teraz kąpiel i popołudniowy relaks w Kremenarosie przy piwie regionalnym "Bieszczadowe". Obiadokolacja pani Tereski wprawiła nas w dobry nastrój, a rozpalony kominek i doborowe towarzystwo bawiło się do północy.
Widok na Tarnicę



   W piątek, po śniadanku, wyjechaliśmy do miejscowości Nasiczne, do której mieliśmy ok. 15 km. Ok. 9.30 zaparkowaliśmy auto na parkingu, gdzie stało kilka samochodów i po przebraniu się ruszyliśmy biegnącymi równolegle szlakami czerwonym i zielonym na Dwernik (Kamień) o wysokości 1004 m n.p.m. Wzdłuż trasy, cały czas w lesie, super ścieżka przyrodnicza, dzięki której można poszerzyć swoją wiedzę o bieszczadzkich lasach.
Na Dwerniku
W czasie naszej pierwszej eskapady na Dwernik w 2012 r. tej atrakcji nie było. Podejście nie jest wymagające, ale pnie się właściwie cały czas w górę. Na szlaku podczas wędrówki spotkaliśmy dwie osoby - cudowna cisza i tylko odgłosy przyrody. Drzewostan modrzewiowy, trzebież bukowa, wychodnie skalne to tylko niektóre atrakcje ścieżki przyrodniczej. Ok. 11 osiągamy Dwernik i tutaj całe zmęczenie wynagradza widok, który uważam za jeden z piękniejszych w Bieszczadach. W ciszy siadamy na skałach i rozkoszujemy się krajobrazem i śpiewem ptaków.
Z Dwernika
Zaręczam, że można tu spędzić godziny. Połoniny Wetlińska i Caryńska, Smerek i Otryt jak na dłoni. Chwila zadumy przy tablicy młodego chłopaka, który zginął na Dwerniku podczas jazdy rowerem w 2003 r. i ruszamy w drogę powrotną. Cała trasa nie zajmie więcej niż 3 godziny.
   Co zrobić z tak pięknie rozpoczętym dniem? Oczywiście wybrać się do ukochanej "Siekierezady" w Cisnej. Ok. 40 km. po bieszczadzkich serpentynach, a mijane parkingi pełne aut i turystów, wędrujący asfaltowymi drogami piesi, motocykliści i rowerzyści - weekend w pełni.
Siekierezada
W "Siekierezadzie" nie było tłumów i mogliśmy w spokoju oddać się rozkosznym smakom Siekierki. Spacer po Cisnej, zakupy i powrót do Ustrzyk. A tutaj wspaniała uczta Tereski, czyli knysze i wieczorne pogaduchy.Do tej pory byliśmy sami, ale w piątek dojechał ojciec z córeczką i para młodych.
    W sobotę, 23 maja po śniadaniu, ruszyliśmy do miejscowości Zatwarnica, oddalonej od Ustrzyk o ok. 30 km. Dzisiejszy dzień miał być pełen relaksu, bez zdobywania szczytów, więc zabraliśmy znajomych do ruin cerkwi w Krywe. Byliśmy z Agnieszką tutaj w 2018 r. i zauroczyło nas to miejsce, stąd pomysł na niedługą, niezbyt wyczerpującą, trasę.
Z ruin Krywe
Droga do Zatwarnicy znacznie się poprawiła od ostatniej naszej eskapady i odcinek dziurawy, z brakiem asfaltu, jest bardzo krótki. Oczywiście sam wjazd na parking najbardziej nadaje się dla auta terenowego, ale trzeba zwyczajnie wolniej jechać. Moim zdaniem trzeba też bardziej oznakować parking, do którego jest kilka kilometrów, bo wracając, mijaliśmy ludzi, którzy pieszo wybrali się w trasę, nie wiedząc że można na parking dojechać. Oczywiście na parkingu kilka aut, ale jak zwykle ludzi nie widać.
  Trasa na Krywe nie sprawi nikomu problemów. Tym razem od razu zeszliśmy w lewo przy rozwidleniu Krywe-Hulskie i nie szliśmy serpentyną piaskową, a tym samym nie mijaliśmy gospodarstwa
Ruiny cerkwi w Krywe
agroturystycznego "U Tośki". Przełęcz w drodze do ruin jest naprawdę piękna. Docieramy do ruin cerkwi greckokatolickiej pw. św. Paraskiewii. Mimo że bardzo zniszczona, jest to najlepiej zachowana ruina cerkwi w Bieszczadach. Na cmentarzu obok cerkwi leżą między innymi Ukraińcy, Polacy, właściciele Krywe oraz Antonina Majsterek, która w 2011 zawarła ślub z ze Stanisławem i tworzyli dwuosobową liczbę mieszkańców Krywe. W murach na drewnianym stole leżały znaleziska narzędzi rolniczych. Obok cerkwi spędziliśmy godzinę podziwiając krajobrazy przełęczy, stado koni, a potem szkółkę jeździecką podczas spaceru. Szkółek takich w okolicach Chmielu i Smolnika jest wiele. Powrót jest bardzo przyjemny, chociaż delikatnie pod górę, a niespodzianką dla nas byli jeźdźcy, których widzieliśmy wcześniej z drugiej strony przełęczy. Ludzi jak na lekarstwo - cztery osoby na rowerach i basta! Rewelacja. Trasa obliczona jest na jakieś 2,5 godziny.
   Wracaliśmy do kwatery przez Cisną i naszą "Siekierezadę", a do Ustrzyk dotarliśmy na dwie godziny przed obiadokolacją, Mogliśmy spokojnie odpocząć, a na obiadokolacje nasze podniebienia otrzymały unikatowe gołąbki (właściwie GOŁĘBIE) pani Tereski. Zaliczyliśmy jeszcze "Bieszczadowe" w
Kremenaros
Kremenarosie i mogliśmy przygotować się do powrotu do domu. Wieczorem z parą młodych ludzi spędziliśmy sympatycznie czas, ustalając, że są pierwszy raz w Bieszczadach, a wchodząc na Tarnicę w sobotę dosłownie stali w kolejce. Noooo, uroki weekendowych, najbardziej obleganych szlaków.
   W niedzielę po śniadaniu, spakowani, pożegnaliśmy się z Tereską i ruszyliśmy do Włocławka, w drodze wspominając udaną wyprawę.






Wyjście z  lasu na połoniny

Widok na Tarnicę

Na szlaku na Dwernik

Na Dwerniku

Przełęcz na Krywe

Widok z Dwernika

Zejście z Szerokiego Wierchu












Share this:

CONVERSATION