Bieszczady jesienne.

Bieszczady po raz szósty - inne niż wszystkie.

"Zabieszczaduj dzisiaj z nami, niech pokłonią Ci się połoniny, zabieszczaduj razem z aniołami, lot swój kieruj do Górnej Wetliny. Zabieszczaduj znowu z nami, tutaj czas anielsko płynie, każdy potok gada z aniołami, o bieszczadzkiej wspomina krainie" 

  Tak jak pisałem w piątym odcinku mojej bieszczadzkiej sagi rok 2016 był szczególny. Udało mi przyjechać w ukochane góry drugi raz. Tym razem samotnie. Dlaczego? Nie jest to miejsce na takie wywody. Po prostu musiałem przemyśleć, pomyśleć, oderwać się, zapomnieć. Dzięki tej samotnej wyprawie nie tylko odpocząłem psychicznie, ale zobaczyłem inny urok Bieszczad.

  29 września wyjechałem autem z Włocławka, mając do przejechania ponad 570 km.Podróż minęło nadzwyczaj szybko i przed 17 dotarłem na miejsce, w którym zawsze znajdę nocleg - Ośrodek Wypoczynkowy "Smerek" w  Smereku.
W Siekierezadzie
  Po przywitaniu się z właścicielem i krótkim odpoczynku ruszyłem do Cisnej, aby zawitać do kultowej "Siekierezady".
Nie przeszkadzały mi zapowiedzi  z baru przez mikrofon, tym razem spokojne, ciche. Nie to co kiedyś "Sieeeekieeeerrrrra 12". Piwko, spacer po miasteczku, sennym już trochę, ale z otwartymi galeriami, sklepikami, kafejkami. Ok. 20 wróciłem do kwaterki, zjadłem kolację i delektowałem się widokami Smereka. Kiedy goście udali się na odpoczynek, przy piwku zacząłem rozmowę z Mariuszem, właścicielem ośrodka. Od bratniej duszy dowiedziałem się ogromu informacji o Bieszczadach, o życiu tutaj, o autochtonach. Oczywiście rozmawialiśmy również o naszym życiu, stąd wiem, że Mariusz pod Lublinem prowadzi również pensjonat. Gorącą polecam - hotelikpodlasem.pl
Przełęcz Dźwiniacka
 Rankiem, 30 września dzień wstał słoneczny, ciepły. Kapitalne śniadanko i przed 9 wyruszyłem do miejscowości Muczne, prawie na końcu Świata, oddalonego o 45 km. Moim celem było  Bukowe Berdo (1238 m) i Krzemień (1335 m), których nie zaliczyłem na majówce w 2013 roku.
 Wczesna pora, a więc mało ludzi na szlaku, co wcale mi nie przeszkadzało. Podejście początkowe lasem to w zasadzie czysta przyjemność. Delikatne problemy pojawiają się przy podejściu na grzbiet Połoniny Dźwiniackiej. W maju 2013 roku wchodziliśmy w śniegu. Na grzbiecie zaczęło trochę mocniej wiać i pojawili się turyści z niebieskiego szlaku.
Od tego momentu chyba najpiękniejsze widoki Bieszczad. Teraz dopiero zrozumiałem, dlaczego pani na dole przy sprzedaży biletu do parku, pytała się o czapkę. Wiatr wiał coraz mocniej, co skłoniło mnie do założenia polaru. Kiedy porywy wiatru miały taką moc, że musiałem miejscami trzymać się skał, założyłem kurtkę z kapturem. To chyba najbardziej wietrzny rejon gór. Mimo to opłacało się - przepiękne widoki, rzadkie mijanki z turystami. Bukowe Berdo praktycznie niezauważalne jako szczyt, za to Krzemień, na który nie można wejść, da się wyodrębnić.
Krzemień
Ze szczytu widok na Przełęcz Goprowską i Tarnicę. Waszemu gustowi oddaje ocenę schodów, które prowadzą właśnie na Krzemień i Bukowe z Przełęczy.
  W zasadzie bez odpoczynku ruszyłem w drogę powrotną. Oczywiście wiatr pizgał, aż miło, a ja między Krzemieniem a Bukowym zszedłem jakieś 2 m. ze szlaku, położyłem się w trawie, leżałem, słuchałem....
 Podczas schodzenia z Bukowego Berda zaczęło przybywać turystów, na Przełęczy Dźwiniackiej zabawna scena: mężczyzna w krótkich spodenkach i koszulce zaczynał zakładać na siebie ciepłe ubrania.
  Pani, z którą dość często mijaliśmy się podczas wchodzenia, poprosiła mnie o zrobienie zdjęcia na Przełęczy Dźwiniackiej. Tak poznałem Kasię z Opola, z którą zeszliśmy spokojnie do Mucznego i zasiedliśmy w przytulnej, z kapitalną obsługą, karczmie "Carpathia". Ja niestety bezalkoholowo, a pani i przysiadający się jej towarzysze, jak najbardziej wspomagali się mocnymi trunkami. Czas minął mi niezwykle szybko. Cała trasa Muczne - Bukowe Berdo - Krzemień obliczona jest na ok. 2,5 godziny, a zejście zajmuje jakieś 1,5 godzinki.
  Ok. 16 wyjechałem z Mucznego zatrzymując się przy retortach, gdzie mieliśmy przygodę z pracownikiem w 2013 r.
Retorty - skansen
Dzisiaj to mały skansen, gdzie można prześledzić cały proces wypalania węgla drzewnego i zobaczyć retorty wewnątrz. Nikt oczywiście tego nie pilnuje, jest czysto, przyjemnie.
 Powrót bezpośrednio do Smereka przebiegł bez zakłóceń, kolacja i nocne gadki z Mariuszem przy piwie, które przyniosły m.in. informacje, że w Smereku zlokalizowane jest największe skupisko retort w Bieszczadach. Bez dwóch zdań postanowiłem następnego dnia odwiedzić to miejsce. Mariusz obiecał wypożyczyć mi rower.
  1 października po śniadaniu ok. 8.30 wyjechałem do miejscowości Łopienka, oddalonej o 20 km.
Moim celem była cerkiewka w Łopience i wejście na Korbanię (894 m), inaczej zwaną Patryją. Wczesna pora sprawiła, że na parkingu stał tylko mój samochód, a ja ruszyłem mając do pokonania 3 km. Ku mojemu zdziwieniu podczas marszu mijały mnie auta, co nie powiem, trochę mnie wkurzyło. Okazało się jednak, że Bieszczady to góry inne niż wszystkie. W połowie drogi zatrzymał się stary zielony Seat i starszy pan zaproponował podwiezienie. Okazało się, że mamy takie same cele - cerkiew i Korbania. W cerkiewce, dość pieczołowicie sprzątanej przez panie na najbliższy odpust, pomodliliśmy się przy Chrystusie bieszczadzkim. Przypomnę, że jest to świątynia otwarta 365 dni w roku.
Cerkiew w Łopience
  Józek zaproponował piwko, na co z przyjemnością przystałem, bo pogoda nas rozpieszczała. Zebrał jeszcze jabłka, które co roku zabiera na szarlotkę i ruszyliśmy zielonym szlakiem na szczyt.
  Trasa na Korbanię nie sprawi nikomu większych problemów. Wręcz odwrotnie, mijane oczka wodne, kapliczka, cudowne przełęcze, sprawiają, że można się w tych górach zakochać. Dopiero ostatni fragment szlaku, w lesie, pozwala odczuć lekkie zmęczenie. Osobiście, wybierając Korbanię, myślałem, że będę wchodził sam, że nie będzie w ogóle ludzi. Początkowo tak wyglądało, kilku turystów i panów z wykrywaczami metali. Z Józkiem, mieszkańcem Kędzierzyna-Koźla, dyskutowaliśmy głównie o Bieszczadach, gdzie przyjeżdża od ok. 15 lat.
  Na szczycie pojawia się betonowy trójnóg geodezyjny, drewniany, zamykany schron, który jest skutecznym schronieniem i wieża widokowa.
Z Józkiem w drodze na Korbanię
  Szczęśliwi weszliśmy na wieżę, z której rozciąga się przepiękny widok, szczególnie na Otryt i Solinę z zaporą. Nagle usłyszeliśmy głosy i już za chwilę pojawiła się 30 osobowa grupa idąca na Korbanię od Bukowca. No to mam cichą, samotną wyprawę. Na szczęście znaleźliśmy wspólny język z dwójką facetów ze Stalowej Woli, z którymi doszliśmy do wniosku, że mało jest już miejsc, gdzie nie ma tłoku. Jednym tchem wymieniliśmy Hyrlatą, Otryt, Jasło i Wysoki Groń. Widok kilkunastu autokarów na Przełęczy Wyżniańskiej w październiku to dzisiaj w Bieszczadach normalka.
  Zejście z Korbani zajmuje niemal tyle samo czasu co wejście, a z gadatliwym Józkiem jeszcze szybciej.
Retorty w Smereku
Józek podwiózł mnie oczywiście na parking, pożegnaliśmy się, życząc sobie kiedyś spotkania na szlaku. W Smereku zameldowałem się ok. 14, zjadłem obiadek i po odpoczynku, na rowerku wyruszyłem ku retortom. Asfaltowa droga z kilkoma wzniesieniami i zjazdami biegnie w lesie, gdzie trwały wyręby drzewa. Jakieś dwa kilometry i poczułem zapach wypalanego drzewa. Następnie moim oczom ukazał się obraz fabryki wypalania węgla drzewnego, rzeczywiście takiej ilości retort jeszcze nie widziałem.
Oczywiście moja osoba stała się obiektem zaciekawienia pracowników, więc musiałem zrobić w tył zwrot.
  Kolacyjka i delektowanie się przy piwku widokiem Smereka w zachodzącym Słońcu słuchając SDM. Czy potrzeba czegoś więcej ?
  Po śniadaniu spakowałem się, podziękowałem Mariuszowi za gościnę i z żalem wyruszyłem do Włocławka. Niesamowity wyjazd, niesamowite przeżycia, niesamowici ludzie - Bieszczady.


Widok na Przełęcz Goprowską i Tarnicę

Na Bukowym Berdzie

Panorama Bieszczad z Bukowego Berda

Parking przed trasą na Łopienkę

Bieszczadzki Chrystus

Przełęcz na szlaku na Korbanię

Solina z wieży widokowej na Korbani

Share this:

CONVERSATION