Bieszczadzkie anioły 2016 roku.

Bieszczady na piątkę 2016 roku.

"Zabieszczaduj dzisiaj z nami, niech pokłonią Ci się połoniny, zabieszczaduj razem z aniołami, lot swój kieruj do Górnej Wetliny. Zabieszczaduj znowu z nami, tutaj czas anielsko płynie, każdy potok gada z aniołami, o bieszczadzkiej wspomina krainie" 

  Rok 2016 był szczególny dla mnie, jeśli chodzi o Bieszczady, ponieważ udało mi się być w ukochanych górach dwa razy. Pierwszy z dużą grupą - jak zawsze, a drugi samotnie, aby przemyśleć, pomyśleć, oderwać się, zapomnieć.

W drodze
  28 lipca wyjechaliśmy busem z Włocławka, a nasza grupa liczyła 9 osób. Do przejechania było ponad 570 km., ale dzięki wspaniałej atmosferze podróż minęło nadzwyczaj szybko i przed 17 dotarliśmy na miejsce - Ośrodek Wypoczynkowy "Smerek" w  Smereku. Tutaj spotkaliśmy się z moją siostrą i Mateuszem, którzy od kilku dni bawili w Bieszczadach. Teraz to pokaźna 11-osoba ekipa.
  "Smerek" to wspaniałe, przytulne miejsce zakwaterowania, które prowadzi Mariusz spod Lublina. Ośrodek to relikt PRL-u, ale dla bieszczadników to nieważne. Poza tym są przytulne pokoiki, ciepła woda, super jedzonko, przemili właściciele i grane w nieskończoność SDM. Z Mariuszem lepiej poznam się podczas samotnej wyprawy. Kwaterę tę upatrzyłem sobie podczas naszej pierwszej wyprawy w 2012 r., kiedy wpadliśmy głodni i zamówiliśmy jedzenie. Nagle właściciel przyniósł wędzoną słoninkę i cebulę marynowaną, jako przystawkę. Żałowaliśmy, że tak dużo zamówiliśmy obiadu, bo najedliśmy się przystawką do syta. Po prostu pyszności! Cebulkę jeszcze można dostać,ale słoninkę tylko na zamówienie.
  Tym razem majowy weekend, krótszy niż zwykle, spowodował, że program dzienny był dość intensywny.
  29 sierpnia po śniadaniu ok. 8.15 wyjechaliśmy na Przełęcz nad Roztokami (801 m), mając do przejechania ok. 25 km.
Szlak do Ruske
Mimo wąskiej drogi udało się dojechać do leśnego parkingu, a następnie kilkaset metrów spacerem do przełęczy. Stąd ruszyliśmy szlakiem do wsi Ruske, znajdującej się na Słowacji. Trasa ta stanowiła ważny trakt handlowy z Małopolski na Węgry zwany Porta Rusica (Brama Ruska). Miejscami szliśmy brukowanym traktem, będącym najstarszą, zachowaną w pierwotnym stanie drogą na Słowacji. Szlak biegnie kapitalnymi serpentynami, które miały usprawniać drogę karawanom konnym, ale my przyspieszając, gnaliśmy "na krechę". W dolinie piękne widoki zabudowań wsi, która lokowana w połowie XVI wieku, decyzją władz w latach osiemdziesiątych została wysiedlona ze względu na budowę zbiornika wodnego. Kiedy weszliśmy do wsi, wiedzieliśmy już, że te zabudowania to stare baraki, kontenery, wagony kolejowe i kabiny samochodowe. Na każdym niemal flaga Słowacji. Władze zabroniły budowy domów, ale ludzie nie pogodzili się i tutaj wracają.
"Polska Ambasada"
Nas zaintrygowała biało-czerwona flaga nad jednym z baraków, ale jak się okazało Słowak miał wśród Polaków przyjaciół, którzy go odwiedzali. Po drodze mijaliśmy cmentarze, usytuowane na skarpach, krzyże z czaszką u podstawy i cerkwiska. Powrót na przełęcz jest bardziej męczący, szczególnie idąc "na krechę". Ale widoki słowackich Bieszczad i dolin są tego warte.
  Po odpoczynku na przełęczy ruszyliśmy na Okrąglik zwany Kruhlakiem(1106 m) i powiem szczerze, że podejście zmęczy niejednego wytrawnego górskiego zawodowca. Jest naprawdę stromo i to dość długie odcinki. Droga biegnie długo lasem, gdzie mijamy liczne okopy i dziury, które potwierdzają strategiczne znaczenie tego miejsca w czasie wojen. Po drodze mieliśmy okazje pofruwać i jednocześnie podziwiać słowackie Bieszczady.
Taki lot tylko w drodze na Okrąglik

  Wyjście na rozległą polanę oznacza, że już tylko podejście, znowu strome i jesteśmy na szczycie. Stąd widok na słowacką stronę, ale szału nie ma. Odpoczywając, spotkaliśmy kobiety, które cieszyły się, że wreszcie zobaczyły ludzi na szlaku, co świadczy o dzikości tych terenów. My w drodze do Ruske spotkaliśmy tylko trzy osoby, dlatego warto tu być. Z Okrąglika w okrojonym składzie wyruszyliśmy na Jasło (1153 m) i podejście tylko na początku jest strome, aby potem łagodnieć i wreszcie osiągamy upragniony cel. Nie zgodzę się z przewodnikami, które twierdzą, że Jasło jako punkt widokowy jest przereklamowane.
Z Jasła
Mimo zakrzewienia, rozciągają się fantastyczne widoki na Połoniny, Smerek, a nawet Rawkę. Na szczycie trójkąt betonowy i zaskoczenie - para młodych ludzi rozkoszująca się krajobrazem i ciszą. Wejście z przełęczy na Jasło zajmuje ok. 2,5 godziny, a zejście wcale nie jest łatwiejsze i zajmuje ok 2 godzin. Bardzo zadowoleni dotarliśmy na przełęcz, a następnie do busa. Anka z Marzeną tymczasem, po rozstaniu przy Okrągliku, zaliczyły szczyt Fereczata (1102 m) i zeszły bezpośrednio do Smereka. Zmęczeni, ale szczęśliwi zjedliśmy pyszną obiadokolację i przy piwie opowiadaliśmy sobie dzisiejsze dokonania.
  Następnego dnia po śniadaniu ok 8.15 wyjechaliśmy do miejscowości Rajskie, oddalonej o 32 km.
W Rajskie
Naszym celem były Tworylne i niezwiedzone do tej pory Krywe. Poprzedniego dnia mieliśmy ulewę w Smereku i już początkowa droga okazała się dość błotnista. Przyznam, że część z nas, łącznie ze mną, nie była przygotowana na takie warunki. Ścieżka wzdłuż Sanu jest dość wąska, obok nas wyższa o metr od nas słynna rudbekia naga, przez którą nie raz trzeba się przedzierać. Nie było łatwo ślizgać się na błocie i walczyć z natrętnymi, gryzącymi muchami. Istny survival. Przejście potoku Głuchy to tak jakby przejść Wisłę, nie dało się nie zamoczyć butów. Po pokonaniu dość stromego wzniesienia weszliśmy w dolinę wsi Tworylne. Widać pozostałości sadów, aleję olbrzymich drzew i ruiny stodoły dworskiej i stajni, gdzie można zrobić przerwę.
Nie było łatwo
Za ruinami rozlewisko, gdzie umiejscowiły sobie żeremia bobry. Nie byliśmy na to przygotowani. Chcieliśmy obejść grzęzawisko, ale oddalaliśmy się coraz bardziej od Krywe. Spotkani cudem "tutejsi" uświadamiają, że jest droga, ale gdy z Jarkiem znowu zabrnęliśmy w grzęzawisko, podjęliśmy decyzję o powrocie. No tak, tutejsi ubrani w długie gumiaki, mogli tędy spokojnie przejść. Po raz trzeci Krywe nie daje się odwiedzić. Powrót, tak jak zresztą droga do Tworylne i Krywe, nie sprawia żadnych problemów. Dolina dostarcza wspaniałych widoków z wzgórzem Dił na czele (566 m), wzbogacanych szumem rwącego Sanu. Trasa obliczona na 3,5 godziny do Krywe i 3 godziny z powrotem, nam zajęła znacznie mniej.
  Wczesna pora podsunęła nam pomysł odwiedzenia naszej cudownej "Siekierezady", na co oczywiście wszyscy przyklasnęli. W Cisnej zaparkowaliśmy i w Siekierce zjedliśmy smakowity obiadek,
''Siekierezada"
a Mati czytał po raz kolejny historie z menu, doprowadzając nas do śmiechu pełnego łez. Pozwoliłem sobie też sprawdzić swój znak rozpoznawczy na jednej z ławek, nooooo... musiałem go trochę poprawić. Z Cisnej już tylko kawałeczek do Smereka i nasza kwaterka. Wieczorem kolacyjka, a siedząc przy piwie na zewnątrz, przy podziwianiu szczytu Smerek, Jarek wpadł na pomysł wyprawy na niego jeszcze o świcie. Natychmiast znalazł partnerów w postaci Agi, Anki i Adama. Godzina 4.00 - wymarsz.
  30 lipca pobudka przed 4 i hasło wymarszu. Dziewczyny wystraszyły się trochę, bo na dworze panowała zupełna ciemność. Jarek z Adamem ruszyli na Smerek (1222 m) i zameldowali się ok. 6 na szczycie.
Na Smereku
Uśmiechnięci, szczęśliwi, dumni, tylko pozazdrościć. Zeszli z góry akurat na śniadanie i opowiadali o rannej wędrówce, a my słuchaliśmy z otwartymi ustami, podziwiając upór i możliwość bycia podczas wschodu Słońca na Smereku.
  Po śniadaniu spakowaliśmy się, podziękowaliśmy właścicielowi,  pomocnikom pensjonatu za pobyt i po 9 wyjechaliśmy do Włocławka. Ten wyjazd był naprawdę cudowny. Największa grupa, jak do tej pory, niezwykłe przeżycia i świadomość, że Bieszczady na nas czekają, pozwalają wyjechać z uśmiechem. Nie wiedziałem wtedy, że już w październiku będę tu ponownie.

Odpoczynek
Z Przełęczy nad Roztokami
Okrąglik
Jasło
Był czas na zabawę
Nad nami Rudbekia
Wracamy z Tworylne
Szczęściarz
Szczęściarz 
Ze Smereka

Wschód ze Smereka


Share this:

CONVERSATION