Bieszczady po raz trzeci.

Majówka w Bieszczadach 2014 roku.

  "Zabieszczaduj dzisiaj z nami, niech pokłonią Ci się połoniny, zabieszczaduj razem z aniołami, lot swój kieruj do Górnej Wetliny. Zabieszczaduj znowu z nami, tutaj czas anielsko płynie, każdy potok gada z aniołami, o bieszczadzkiej wspomina krainie."

  Wyjazd w Bieszczady w majowy weekend 2014 roku to przede wszystkim wyprawa na Hyrlatą, nieoznakowaną trasą, bez kontaktu z innymi turystami. Zwiedziliśmy również fantastyczne cerkwie, które przez padający deszcz stały się naszym zamiennikiem wejścia na Chryszczatą. Niestety ta majówka była krótsza, ale i tak zrealizowaliśmy się i daliśmy wszyscy radę. Pojechaliśmy w 11 osób, a z Włocławka wyjechaliśmy 30 kwietnia ok. 15, mając do przejechania około 550 km.

Widok z domku na Komańczę
  Do miejsca zakwaterowania dotarliśmy nocą po 22, a gospodarz był tak miły, że czekał na nas przy ulicy, tak żebyśmy nie zbłądzili. Gospodarstwo "Agroturystyka Być" w Komańczy to kapitalne, godne polecenia miejsce . Mieszkaliśmy w domkach 6 - osobowych, drewnianych, z aneksem kuchennym. Dopiero rankiem mogliśmy zobaczyć z tarasu w jak cudownym miejscu jesteśmy i jaki mamy piękny widok. Jadaliśmy u państwa Być w domu, do którego mieliśmy jakieś 200 metrów, a jedzonko wspaniałe i obfite.
Wahalowski Wierch
  1 maja po śniadaniu ok. 10 wyszliśmy spacerkiem w stronę cerkwi i skręcając w prawo znaleźliśmy się na szlaku na Wahalowski Wierch (666 m). Mogliśmy wejść szlakiem czerwonym, który zaczyna się przy schronisku PTTK w centrum Komańczy i funkcjonuje na mapach, ale od siebie mieliśmy po prostu bliżej.   Wejście liczone jest na ok. 1,5 godziny, nie stwarza żadnych problemów i jest dobrą rozgrzewką przed mocniejszymi podejściami. Początkowo teren jest odsłonięty, ale za chwilę wchodzimy w las, gdzie można skręcić i dotrzeć do klasztoru sióstr Nazaretanek i obejrzeć Muzeum Kardynała Wyszyńskiego, który był w tym miejscu więziony przez aparat komunistyczny. Wychodząc z lasu przed nami rozciągały się łąki, wyglądające prawie jak połoniny, na których nikogo tylko my i wiatr. Delektowaliśmy się ciszą i wspaniałymi widokami docierając do szczytu. Schodziliśmy z Wahalowskiego do miejscowości Czystogarb, oddalonej od Komańczy ok. 5 km, mając w perspektywie sklep i zakup napojów dla spragnionych. Kiedy udało się przejść przez potok Barbarka zobaczyliśmy sklep i ..... drzwi zamknięte. Oczywiście ... 1 maj, Święto Pracy. Pozostał nam nużący spacer po rozgrzanym asfalcie i od czasu do czasu widoki stada owiec i kóz. Kiedy zobaczyliśmy z daleka parasole na stacji benzynowej w Komańczy, przyśpieszyliśmy kroku i szczęśliwi spędziliśmy tam dobre dwie godziny.
Wjazd do Komańczy
Cerkiew w Komańczy
  Po powrocie do domków mocna kawa i relaks dały nam drugie życie, co wykorzystaliśmy na spacer do cerkwi w Komańczy, oddalonej od naszych domków o 350 m. Cerkiew p.w. Opieki Matki Bożej, początkowo greckokatolicka, od 1963 roku prawosławna, stoi na wzgórzu, a jej pierwowzór zbudowano na początku XIX wieku. Cerkiew należy do zabudowy łemkowskiej, bezwieżowej, a dzwonnica drewniana stanowi bramę wejściową do cerkwi. Cerkiew całkowicie spłonęła w 2006 roku przez zaprószenie ognia, a rekonstrukcja jako wierna kopia zakończyła się w 2010 roku. Warto zobaczyć dzwonnicę i drewniany krzyż, które nie uległy spaleniu.
  Kolacja w miłej atmosferze zaowocowała wieczornymi balladami SDM i nie tylko, śpiewaliśmy do późnej nocy.
  Następnego dnia po śniadaniu ok 10 wyjechaliśmy do Żubracze, wioski oddalonej o 27 km, skąd stratowaliśmy na Szymową Hyrlatę (1103 m). Wejście nie ma oznaczeń szlakowych, jest niezwykle rzadko uczęszczane przez turystów i można spotkać się z niedźwiedziem. Takie sobie wyzwanie! Aby nie schodzić tą samą trasą zostawiliśmy ekipę i pojechaliśmy do Lisznej, gdzie pod "Leśnym Zwierzyńcem" zostawiliśmy jedno auto i wróciliśmy do naszej drużyny.
Na szlaku na Hyrlatę
Wyposażeni w nadajnik GPS, który ustawiliśmy na samochód w Lisznej, ruszyliśmy w górę. Początek dość stromy, sprawił nam nieco problemu z powodu dwóch tras biegnących w górę. Po chwili szliśmy już lasem, a trasa bardzo zróżnicowana- wypłaszczenia i strome podejścia. Od grzbietu Szczytyszcza (1001 m) jest bardziej stromo, ale za to pojawiły się oznaczenia GPS, na których odczytujemy wysokość i odległość w kilometrach. Tabliczki są bardzo zagęszczone, więc trudno się zgubić. Wreszcie pojawiają się piękne widoki, przede wszystkim na Matragonę i rozległe polany, na których mogliśmy nie słyszeć własnych myśli przez ogromną liczbę owadów. Zadowoleni i dumni docieramy do szczytu, na którym jest trójnóg geodezyjny,
Na Hyrlatej
a pod kamieniem karteczka z informacją kto wchodził na Hyrlatą w tym roku. Okazało się, że byliśmy czwartą ekipą, która w 2014 roku zdobyła szczyt, Panorama ze szczytu jest fantastyczna, przy dobrej przejrzystości powietrza widać Tatry. Nam niestety pogoda zaczęła płatać figla, jak to w górach, zaczęło lekko grzmieć i kropić. Wpisaliśmy się jako zdobywcy na kartce i ruszyliśmy do Lisznej. Schodzenie w deszczu, w zasadzie bez oznakowanej drogi, według GPS , nie należało do łatwych.. Na szczęście deszczyk okazał się krótkotrwały, a do auta dotarliśmy już w pełnym słoneczku.
W Siekierezadzie
  "Leśny Zwierzyniec" w Lisznej to super atrakcja dla dzieci, bo można tam zobaczyć jelenie, muflony, jenoty, dziki, susły, szopy, bażanty i inne zwierzęta. Można je pogłaskać, dotknąć. My jednak mieliśmy w planach odwiedzić naszą ukochaną i niepowtarzalną "Siekierezadę". Tym razem wpisaliśmy się do księgi i zostawiliśmy trwały ślad po sobie na ławie.
 Wieczór po pysznej kolacji u państwa Być był znów pełen śpiewów i wspomnień, szczególnie dumnie wyrażaliśmy się o naszym wejściu na Hyrlatą co trwało do późnej nocki.



  3 maja wstaliśmy pełni zapału, aby zobaczyć Jeziorka Duszatyńskie i wejść na Chryszczatą, ale już przy kawie naszły nas wątpliwości z powodu padającego deszczu. Po śniadaniu, na którym dowiedzieliśmy się od gospodarza, że Chryszczata płynie, podjęliśmy decyzję o realizacji planu awaryjnego, czyli Wyprawy Szlakiem Cerkwi.
Pomnik Jędrka 
  Przed 11 ruszyliśmy do Kulaszne, oddalonego o 15 km. Była to najdalej położona cerkiew, od której rozpoczęliśmy nasz szlak. Pierwsza cerkiew p.w. Michała Archanioła powstała w XVI wieku, a potem w XVIII i na początku XX wieku. Po pożarze w 1974 roku została odbudowana w 2006 roku dzięki staraniom grekokatolikom z Komańczy i od razu widać, że budynek jest współczesny. Do cerkwi nie mogliśmy jednak wejść. Obok jest cmentarz, na którym pochowany jest słynny bieszczadnik Andrzej Wasielewski, bardziej znany jako Jędrek Połonina. Krzyż jest z podków końskich, a obok często stoi butelka piwa od przyjaciół. To trzeba zobaczyć.

  2 km od Kulaszne jest prawosławna cerkiew p.w. Zaśnięcia Bogurodzicy w miejscowości Szczawne. Cerkiew pochodzi z II połowy XIX wieku, a jej zielony dach widać z daleka.
Szczawne
Do cerkwi weszliśmy i zostaliśmy oczarowani piękną polichromią ornamentów,  roślinności oraz figur. Mieliśmy okazję posłuchać historii cerkwi od pani, która opiekuje się świątynią. Obok drewniana dzwonnica i parafialny cmentarz. Przy wejściu kamienna płyta z wyryta datą 1889.


Rzepedź
Ze Szczawne ujechaliśmy 4 km i dotarliśmy do Rzepedzi, gdzie znajduje się greckokatolicka cerkiew p.w. Św. Mikołaja. Pierwotna data budowy świątyni to połowa XVI wieku, ale obecna pochodzi z 1824 roku. Cerkiew po II wojnie światowej przeszła w ręce państwowe i oddano ją parafii rzymskokatolickiej. Od 1987 roku jet ponownie miejscem kultu greckokatolickiej wiary. Niestety nie mogliśmy wejść do cerkwi, ponieważ była msza, ale za to mogliśmy posłuchać nabożeństwa. Cerkiew jest ładnie położona, na wzgórzu, otoczona murem z kamienia. Warto zapewne wrócić i zobaczyć ciekawy ikonostas.
  Z Rzepedzi skręcając w lewo po 2 km dojeżdżamy do miejscowości Turzańsk, a tam piękna prawosławna cerkiew p.w. Św. Michała Archanioła, wpisana w 2013 roku na listę UNESCO.
Turzańsk
Obecna budowla jest z początków XIX wieku, a wewnątrz urzeka ikonostas i namalowana nad nim piękna panorama gór. Polichromia z XIX wieku są równie piękne. Cerkiew od 1947 roku należała do kościoła rzymskokatolickiego i dopiero od 1963 roku oddano ją w użytkowanie prawosławnym. Warto zobaczyć.
  Z Turzańska do Komańczy jest nieco ponad 6 km, więc szybko wróciliśmy do domków i wybraliśmy się na spacer po miasteczku. Trafiliśmy do sympatycznej restauracji, gdzie z miejscowymi spędziliśmy czas do wieczornej kolacji.
  Po kolacji jak zawsze wspominaliśmy udany wyjazd, fantastyczny wypad na Hyrlatą i szlak cerkiewek. Powoli spakowani myśleliśmy o powrocie do szarej rzeczywistości. Komentowaliśmy również coś, co na długo będziemy pamiętać, a zdarza się tylko w Bieszczadach. 1 maja obok naszego domku zaparkował oplem mężczyzn, który wysiadł, zapakował plecak i ruszył w góry. Do naszego wyjazdu 4 maja ów gość się nie pojawił. A ja osobiście myślałem już o kolejnej wyprawie w 2015 roku.
  4 maja po śniadaniu podziękowaliśmy naszym gospodarzom za pobyt i z bólem serca ruszyliśmy po 9 w drogę do Włocławka.

Domki Agroturystyka Być
W drodze na Wahalowski Wierch

Wypłaszczenia na Wahalowski
Panorama z łąki


W drodze do Komańczy

Cerkiew w Komańczy
Początek na Hyrlatą

Schodzimy z Hyrlatej
Cerkiew w Kulaszne

Ikonostas w Szczawne

Nabożeństwo w Rzepedzi 

Ikonostas cerkwi w Turzańsku

Polichromia w Turzańsku

Share this:

CONVERSATION